środa, 3 lutego 2016

Zniknęłam z życiem na krótką chwilę. Czym byłam zajęta? O nie, niczym ciekawym i mądrym. Z braku pomysłu na poprawę nastroju metodą naturalną, poprawiałam sobie metodą hmm... w sumie też naturalną. Do sedna, jarałam, oglądałam komedie, jadłam w chuja słodyczy. Buch, gastro, śmiech, wpierdalanie. Nie wiem ile mogłam przez te ostatnie ponad 48h pochłonąć kalorii, nie chcę wiedzieć.


Co do sytuacji z tym chłopakiem, to żeby Was nie zanudzać napiszę w skrócie. W poprzednie wakacje siedziałam z kumpelą na ławce pod jej blokiem. Gadamy sobie, śmiejemy się... przechodzi koło nas bardzo przystojny chłopak i się uśmiecha. (Tak to był ten moment, palpitacja, mina błazna, tępe zauroczenie). Od kumpeli dowiedziałam się kto to ten przystojny pan M. Bardzo pewny siebie, z opinią jednego z najprzystojniejszych w mieście, z dodatkiem "70% panienek 16-20 jest w nim 'zakochana', nie przejmuj się"-słowa kumpeli A. Pod koniec tych wakacji cudownym "zbiegiem okoliczności" (tak, wiem, że znalezienie kibica nie mogło być trudne :D), poznałam M i o dziwo (to już był cud), stwierdził że jestem ładna i chciał się ze mną spotykać, tak więc po trzech pięknych tygodniach, zjebałam. W wielkim skrócie: zwała, kac, zły nastrój, stwierdziła, że jak pozna moją zjebaną przeszłość, sytuację życiową, to i tak nie będzie mnie chciał, z tą i innymi czarnymi myślami zerwałam z nim kontakt, bez słowa wyjaśnienia. Ciąg dalszy historii znacie, więc tak na prawdę, to moja wina.


Żeby was dłużej nie zanudzać kończe, jutro, tzn dziś w dzień poodwiedzam wasze blogi, trzymam za Was kciuki Motylkiem :*, nie popełniajcie aż tak głupich błędów jak ja.


10 komentarzy:

  1. Och kochana, rozumiem co czujesz. Poznałam świetnego chłopaka, pierwszy przed którym się otworzyłam, on twierdzi że mnie kocha, ale ja nie mogę tego zaakceptować. Jak ktoś może chcieć kogoś takiego jak ja?! Dlatego siłami staram się odwlekać, nasze spotkania. On jednak po prostu czeka. Nie mieści się to w mojej głowie. Nienawidzę siebie za to co mu robię. Nie potrafię inaczej ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz u mnie. :* Jeżeli chodzi o mój wpis to nie mam na myśli miłości. W tej kwesti jestem szczęściarą. Tu raczej o miłość, ale zawodową chodzi. Pisałam o tym w poprzednim wpisie. Poświęciłam czemuś bardzo wiele, wiedziałam, że to jest to, ale okazało się, że z powodu choroby nie mogę robić tego co kocham i tak bujałam się przez trzy miesiące z żalem do świata i poczuciem bezsensu. Teraz widzęgdzieś tam nadzieję i o tym właśnie piszę dziś.
    Co do Twojego wpisu to to nie jest Twoja wina. Ten gość na pewno nie był taki super, czeka gdzieś dla Ciebie lepszy. :) Chociaż tak szczerze to nie zawsze musimy być nastawione na nie. Mój luby akceptuje mnie ze wszystkimi wadami i głupim mózgiem i wykręconym gustem filmowym. Po prostu trzeba mieć szczęście i trafić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten gość po tym jak urwałaś kontakt jednak próbował coś się odzywać? Walczył? Jeżeli nie to wiadomo, że nie ma czego żałować, ale może jednak mu zależy nadal? :* Może nie warto wszystkiego skreślać na starcie, bo życie daje nam szansęna coś super?

      Usuń
  3. Rozumiem Cię:( Czasem same w siebie nie wierzymy i to chyba najgorszy błąd:( Kalorie nie są w stanie chyba nikogo uszczęśliwić. Jemy by żyć nie odwrotnie. Wracaj jak najszybciej do dietki i nie pozwól się wkręcić w jedzenie, szkoda tego co już osiągnęłaś :) Powodzenia kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, czasami lepiej nie wiedzieć, ile się zjadło...

    każdy z nas popełnia błędy. nie można niczego cofnąć. myślę, że nie warto myśleć o tym co było bo to i tak nic nie da. Skupmy się na tym co tu i teraz :) a doświadczenia z przeszłości mogą jedynie pomóc, aby nie popełniać podobnych błędów w przyszłości. pięknie brzmi, ale czasami ciężko się do tego stosować...

    trzymaj się :) i dzięki za komentarz u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. każdy uczy się na błędach, skoro masz już to za sobą może być tylko lepiej tak? :)
    oby dieta jak najszybciej powróciła w Twoje łaski ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze nie mogę się nadziwić, gdy ludzie mają gastro po maryśce. Mnie na przykład, nie chce się jeść niczego. Ale zdążyłam zauważyć, że nie reaguję na to jak reszta ludzi... :D
    Wiesz, że miałam takie same rozkminy na temat chłopaka? Nie chciałam go skazywać na męczarnię ze sobą. Sama się ze sobą wystaczająco męczę, dlaczego kogoś jeszcze w to pakować? Ale on sam chciał. Mimo mojego jawnego odpychania. Więc myślę, że mimo, że nie potraktowałaś go dobrze wtedy, no bo szczerze mówiąc też bym się wkurzyła, to skoro on zignorował Twoją wiadomość kilka dni temu, to tak naprawdę mu na Tobie nie zależało, bo gdyby zależało to by się odezwał , pomimo Twojego wcześniejszego zachowania. Tak więc może dobrze się stało, nie będziesz się marnować przy kimś, kto i tak by Cię nie doceniał.

    Pozdrawiam.
    theeternalbattle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, jakbym czytala o sobie, tylko ja nie pale. Ale oglądanie seriali i objadanie sie przy tym to wrecz moja specjalnosc :p
    Tez mialam takiego znajomego, ktory wyznal mi milosc, a ja go odrzucilam, bo stwierdzilam, ze takiego grubasa jak ja nie da sie szczerze kochać. Bylam taką idiotka... :')
    Trzymaj sie Kochana ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. ta historia z tym chłopakiem to jakbym czytała o sobie, ileż razy zjebałam sprawę przez myślenie typu "nie jestem go warta, i tak mnie zostawi, jestem za brzydka/głupia/beznadziejna, jak mnie pozna to ucieknie" ;x

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty też ich nie popełniaj. Bierz się do roboty i spełniaj marzenia. I nie dołuj się, bo to bez sensu. Każdy ma prawo do porażek, ale wygraną jest podniesienie się z nich. Dawno nie pisałaś? Jesteś tu jeszcze? pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń